Kukliński ostrzegał: “Putin będzie nowym Stalinem”
Pułkownik Ryszard Kukliński ostrzegał pod koniec życia, że Władimir Putin będzie nowym Józefem Stalinem. O Adamie Michniku mówił, że dusza tego moralisty bliższa jest Stefanowi Michnikowi niż Maurycemu Mochnackiemu, „na którego sili się pozować”. Stwierdzał też, że w III RP „drugi Kukliński” będzie miał pełne ręce roboty, aby wyśledzić całą sowiecką agenturę, jaka w niej pozostała – pisze „Gazeta Polska”.
(…) Kiedy w 1998 r. Kukliński przyjechał do Polski, powiedział, że musi odwiedzić „Gazetę Polską”, bo wśród nas czuje się jak w domu. „Gazeta Polska” jako pierwsza w III RP zaangażowała się w obronę jego dobrego imienia, gdy jeszcze ciążyła na nim kara śmierci, zamieniona na 25 lat więzienia.
Były w czasie tamtej wizyty liczne rozmowy z oficjelami w błysku fleszy, ale było też spotkanie ze swoimi. W czasie uroczystości na Zamku Królewski płk Ryszard Kukliński został uhonorowany specjalną nagrodą 5-lecia „Gazety Polskiej” za „wielki wkład w pokonanie imperium ZSRR i położenie podwalin pod militarną integrację Polski z Zachodem”.
„Jeżeli Kukliński nie jest zdrajcą, to kim my jesteśmy?”
Walka o przywrócenie dobrego imienia pułkownikowi w pierwszych latach III RP należała do najtrudniejszych batalii obozu niepodległościowego. Dlaczego? Kluczowe pytanie, będące w istocie odpowiedzią, wymsknęło się w tej sprawie Wojciechowi Jaruzelskiemu: „Jeżeli Kukliński nie jest zdrajcą, to kim my jesteśmy?”.
Maria Nurowska, autorka książki „Mój przyjaciel zdrajca”, przytacza odpowiedź płk. Kuklińskiego na pytanie:„Czy było warto?”. Pada ono już po śmierci obu synów pułkownika. którzy zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. Kukliński odpowiada: „Latami przyklejałem na wielkich sztabowych mapach symbole grzyba atomowego: niebieskie tam, gdzie uderzenia miały paść z Zachodu, czerwone tu, gdzie miały paść nasze. To było moje wyjątkowe zadanie. Inni dbali o mundury, buty, o kiełbasę, o naprawę czołgów. A ja nie mogłem nie myśleć, co te grzybki oznaczają. Musiałem na tych mapach rysować długie warkocze, które wyznaczały strefy skażeń promieniotwórczych, mających zagrodzić Armii Radzieckiej drogę do serca Europy. Jeden taki warkocz układał się na linii Wisły, w poprzek kraju, bo u nas przeważnie wieją wiatry północno-zachodnie. Tam miały pójść uderzenia powyżej jednej megatony, przecinające Polskę na pół. A drugi warkocz wyznaczałem w zachodniej części kraju. Spytasz mnie jeszcze raz, czy było warto?”.
Te słowa to zapewne najbardziej literacki opis tego, co czuł człowiek, który wiedział, że skutkiem planowanej sowieckiej inwazji na Zachód będzie prawdopodobnie zagłada nuklearna jego ojczyzny.
„Nie zrobiłem nic ponad to, co – w obliczu zarysowującej się groźby nuklearnego holocaustu własnego narodu – świadomy tego faktu żołnierz musiał uczynić” – stwierdzał Kuliński po żołniersku.
I tu pojawia się problem postawiony przez Jaruzelskiego: kim byli generałowie, którzy równie dobrze jak on wiedzieli, że Polacy skazani są na prawdopodobną nuklearną zagładę, i nie kiwnęli w tej sprawie palcem?
To dlatego III RP z jej grubą kreską nie może zaakceptować płk. Kuklińskiego.
Zachód wyhodował Hitlera i Stalina, a teraz hoduje Putina
Ale pułkownik, udzielając nielicznych wywiadów polskim mediom, nie tylko opowiadał o swojej misji. Mówił także o przyszłości, o zagrożeniach dla Polski, o stanie III RP. To te słowa pułkownika należą do najbardziej przemilczanych.
W „Tygodniku Solidarność” z 9 grudnia 1994 r., w wywiadzie udzielonym Marcie Miklaszewskiej, żonie premiera Jana Olszewskiego, odniósł się do ataków „Gazety Wyborczej” na jego osobę: „Do matactw i inwektyw Adama Michnika nie będę się ustosunkowywał, bo one nic o mnie nie mówią. Świadczą jedynie o tym, że dusza tego moralisty bliższa jest porucznikowi Stefanowi Michnikowi, który jako sędzia sądu wojewódzkiego w październiku 1953 r., w mokotowskim więzieniu, nadzorował wykonanie politycznego morderstwa na Andrzeju Czaykowskim, bohaterskim dowódcy AK z czasów Powstania Warszawskiego, niż Maurycemu Mochnackiemu, na którego sili się pozować”.
We wspomnianej książce Nurowskiej stwierdzał: „Ja swoją wojnę z Sowietami zakończyłem. Przydałby się drugi Kukliński? Kto wie, może już gdzieś studiuje młody zapaleniec, podchorąży. Będzie miał pełne ręce roboty, aby wyśledzić tę całą sowiecką agenturę w naszym kraju”.
Ostrzegał, że także Zachód, mimo wygranej zimnej wojny, nadal nie rozumie, czym jest Rosja. Symbolem tego stała się dla niego scenka z koncertu Chóru Aleksandrowa: „Jak kurtyna poszła w górę i zobaczyłem tych podstarzałych chórzystów w mundurach, na piersiach pełno medali, to mi się zebrało na wymioty. Grozą powiało, kiedy zaśpiewali pierwszą pieśń. Jak grzmot przetoczyło się po sali: »Wstawaj, strana ogromnaja, wstawaj na smiertnyj boj…«. To było przecież aktualne. I wciąż jest aktualne, bo nie wierzę, że Rosja podkuliła ogon na zawsze”.
Wskazywał, skąd wyjdzie zagrożenie: „Obserwuję Putina, on już ma ciągoty mocarstwowe. Jeszcze jest słaby, ale przy pomocy Zachodu stanie na nogi i wtedy im pokaże. Taki ten Zachód jest, wyhodował Hitlera, Stalina, a teraz hoduje Putina. Dla Polski to bardzo, bardzo niedobre”.
Te słowa Kuklińskiego powinny być jak najczęściej przytaczane w Polsce po 10 kwietnia. Bo umiejętność realnej oceny najtrudniejszej nawet sytuacji i podjęcia trafnych działań, które mogą odmienić bieg wydarzeń, to był ten zespół zdolności, który uczynił z pułkownika Ludowego Wojska Polskiego bohatera.
(…)
całość: http://niezalezna.pl/51796-kuklinski-oskarza-michnika-adam-podobny-do-brata-stefana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz