… niektórym złotoustym „zaklinaczom rzeczywistości”… __________________ … Stają przed nami kłamcy… Różnie przyodziani, płeć nie gra tutaj roli – ważny immunitet.
Jedni z gminu pochodzą, inni tu układem wyniesieni zostali, a innych – nadesłał komitet…
Widzicie gębę kłamcy… ? Poważne oblicze w marsową minę strojne – wiedzy jest złudzeniem…
Sumliński: „Gdybyśmy poznali prawdę o zabójstwie księdza Jerzego historię ostatnich 30 lat trzeba by napisać na nowo”. NASZWYWIAD
opublikowano: 19 października 2014, 16:52 · aktualizacja: 20 października 2014, 13:26
30 lat temu ta zbrodnia uprowadzenia i zakatowania księdza Jerzego Popiełuszki wstrząsnęła Polską. Cały świat przekonał się czym była junta Jaruzelskiego i jakie stosowała metody wobec osób, które zwalczały systemsowiecki panujący w Polsce od końca wojny.
O zabójstwie księdza Jerzego, o znaczeniu tego aktu dla historii Polski rozmawiamy z Wojciechem Sumlińskim, dziennikarzem śledczym i autorem książek m.in. o zabójstwie kapłana Solidarności.
wPolityce.pl: Co nam dzisiaj mówi męczeńska śmierć księdza Jerzego?
Wojciech Sumliński: Przede wszystko to, że to nie jest tylko historia, a coś co wciąż trwa. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że po śmierci księdza Jerzego, ale jeszcze przed jego pogrzebem Tadeusz Mazowiecki i Bronisław Geremek spotkali się z Czesławem Kiszczakiem i Wojciechem Jaruzelskim. To była rozmowa, która przypominała trochę rozmowę Bogusława Radziwiłła z Kmicicem w „Potopie”: „Polska to sukno, które tak trzeba rwać, aby zostało go w rękach jak najwięcej”. Ta rozmowa zaowocowała kolejnymi spotkaniami, aż w końcu doszło do umowy Okrągłego Stołu i powstania IIIRP. Ks. Stanisław Małkowski, przyjaciel ks. Jerzego, właśnie z tego powodu nazywa zamordowanie ks. Jerzego „mordem założycielskim IIIRP”.
Co jeszcze jest nie odkryte w tej zbrodni?
To co robiono z nami, całym społeczeństwem w sprawie zabójstwa księdza Jerzego, to jest lobotomia. To robienie z ludzi idiotów. Wyjaśniając do spodu sprawę zabójstwa księdza Jerzego poznalibyśmy historię budowania IIIRP. Jestem pewny, że historię ostatnich 30 lat trzeba by napisać na nowo. Poznalibyśmy prawdę o tych, którzy księdza zamordowali, a to nie byli jedynie ci czterej esbecy, ale także o tych, którzy wymyślili tę zbrodnię i także o tych, którzy zatajali informacje o zbrodni, przerywali śledztwo w kluczowym momencie, usuwali świadków. Przypomnę, że spora grupa świadków zginęła w sposób do dziś niewyjaśniony. Przypomnę, że dwaj świadkowie, którzy zeznając przed prokuratorem Witkowskim podważyło wersję toruńską mówiąc, że widzieli wrzucanie zwłok księdza w nocy z 25 na 26 października, a tymczasem 23 października zostali już zatrzymani Piotrowski, Chmielewski i Pękala. A więc to nie oni wrzucali zwłoki księdza Jerzego. Mieli wspólników, których nazwisk nie znamy. Dowiedzielibyśmy się też oczywiście kim był „człowiek honoru”, czyli Kiszczak, który był spiritus movens. W opinii prokuratora Andrzeja Witkowskiego on i Jaruzelski odpowiedzialni są za zbrodnię nie tylko od strony moralnej, ale także prawnej. Na miejscu uprowadzenia księdza byli oficerowie GRU. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości.
W swoich wypowiedziach mówiłeś, ksiądz Jerzy miał problemy ze swoimi przełożonymi. Na czym one polegały?
To jest oczywiście bardzo delikatny wątek dla każdego, komu leży na sercu dobro Kościoła. Jednak jeśli mamy mówić o prawdzie, to nie sposób tego wątku pominąć. M.in. państwo Janiszewscy, którzy mieszkali przy ul. gen. Zajączka obok kościoła św. Stanisława-Kostki, często gościli ks. Jerzego, gotowali mu obiady, on się im zwierzał. Ci państwo zeznali prokuratorowi Witkowskiemu, że gdy ks. Jerzy wracał z Pałacu Mostowskich, z komendy milicji, gdzie z niego szydzono, robiono mu rewizje osobiste, kazano się rozbierać do naga, to zawsze mówił, że nic mu nie mogą zrobić, bo on ma Pana Boga. A gdy wracał z Pałacu Prymasowskiego, to siadał na krześle, płakał i pytał: „czemu mój ojciec mi to robi?” A tym ojcem, był – niestety – ksiądz Prymas Józef Glemp, który nie był tym prymasem z filmu mojego kolegi Rafała Wieczyńskiego („Popiełuszko. Wolność jest w nas”) – wyrozumiałym i łagodnym ojcem, ale w rzeczywistości bardzo ostrym ojcem, który mówił księdzu, że jest karierowiczem, że wykorzystuje robotników, że tak naprawdę nie zależy mu na tych ludziach. Ksiądz nie rozumiał tych zarzutów. To przecież nie kto inny, jak ksiądz Prymas doprowadził do tego, że nie doszło do spotkania w cztery oczy księdza Jerzego z Ojcem Świętym, o co obaj zabiegali. Prymas zadbał o to, że do tego spotkania nie doszło. To ksiądz Prymas odebrał księdzu Jerzemu duszpasterstwo środowisk medycznych.
Jaki był powód takiego zachowania Prymasa?
Brało się to stąd, że ludzie, którzy przychodzili do księdza Prymasa, bardzo często przedstawiali wizerunek księdza Jerzego w najgorszy możliwy sposób. Często to byli ludzie Kościoła, także duchowni. Ksiądz Prymas brał za dobrą monetę te opinie. Nie wiedział jednak, że to agentura czyni takie podszepty. To były działania bezpieki, aby zdyskredytować działania księdza Jerzego także w oczach hierarchii kościelnej. Działania księdza Prymasa doprowadzały księdza Jerzego do tego, czego nie potrafiły zrobić władze PRL i SB: załamywały psychicznie księdza.
Władze PRL uruchomiły prawdziwy przemysł osaczania księdza Jerzego…
Tak. Wokół księdza Jerzego była bardzo gęsta sieć agenturalna. SB wyłuskiwała osoby bliskie księdzu. Choćby Karola Sz., który był przywódcą hutników. Jego zona pracowałajako stewardessa na liniach międzynarodowych. SB doprowadziła do jej uziemienia i zaproponowała, aby mąż napisał notatkę ze spotkania z księdzem Jerzym. Potem drugą i następne. Pani sędzia Jadwiga Sokół, która wówczas pracowała w Sądzie Wojewódzkim w Warszawie. Wezwali ją przełożeni i zakazali chodzenia na msze za ojczyznę odprawiane przez ks. Jerzego. Powiedziała, że to co robi w wolnym czasie, to jej sprawa. Wyrzucili ją więc z zawodu. SB wykorzystywała pospolitych bandytów do atakowania osób bliskich księdza Jerzego, jego przyjaciół. A teraz zdradzę news, o którym dowiedziałem się przed dwoma dniami. Hanna Grabińska jedna z najbliższych osób księdza Jerzego Popiełuszki powiedziała mi, że 18 października 1984 r., a więc dzień przed datą uprowadzenia księdza Jerzego, ksiądz Jerzy był bardzo załamany. Zapytała go, co się stało i wówczas odpowiedział, że „,moi przełożeni powiedzieli mi, że wszystko co miałem do powiedzenia na mszach za ojczyznę, już powiedziałem i więcej już nie powiem, a mszy tych nie będę odprawiał.”
„Dzieci cały rok czekają, a słowa wypowiedziane powtarzają miesiącami” (Kronika XIII Rajdu Katyńskiego)
1 głosujący
Nocowaliśmy w Kościele we wsi Bogdanowo. Nas, wjeżdżających na motocyklach, z piskiem i euforią witały rozbiegane dzieci. Specjalnie na przyjazd rajdowców ukwieciły drogę bukietami polnych kwiatów.
Po rozgoszczeniu się w przestronnej przestrzeni świątyni, miało miejsce wydarzenie, które, jak jestem przekonana, utkwiło wszystkim głęboko w pamięci i w sercu. Pani Helena Dworecka (mieszkanka Bogdanowa opiekująca się opuszczonymi białoruskimi dziećmi) usiadłszy na schodach ołtarza opowiedziała nam dzieje swego życia. Po przywitaniu się z nami tradycyjnie polskim „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus” , rozpoczęła opowieść od skromnych słów: „Nie jestem żadną bohaterka”.
Pani Helena przedstawiała nam piękną i czystą polszczyzną losy rodzinnego domu dziecka, które wraz ze swymi podopiecznymi tworzy. Ostatnim dzieckiem, które dołączyło do tej gromadki, była 5-letnia dziewczynka wyrzucona w Boże Narodzenie na parkingu przez ciocię. Opiekunka małej znudziła się jej wychowaniem, dlatego podjęła tak okrutną decyzję. Okropieństwo niegodnego zachowania spotęgowały mroźne okoliczności przyrody, na które skazała małą oraz nagłość postępku. Po tym wydarzeniu kilkuletnia dziewczynka przez długi czas nie mogła nikomu zaufać, nawet swej przybranej mamie, ponieważ ciążył na niej bagaż emocjonalny w postaci syndromu dziecka niechcianego. Pani Dworecka przekonywała, że niezwykle trudno jest przezwyciężyć te bolesne uczucia u dzieci, które na samym początku zostały zranione najmocniej, jak tylko można zranić maleńką osóbkę.
Jednakże ta niezwykła kobieta potrafi swą cierpliwością i szczerą miłością zadośćuczynić doznanym krzywdom i ponownie dać im nadzieję. Usłyszeliśmy, że tutejsze maluchy cały rok czekają na uczestników Rajdu, pamiętają ludzi, z którymi rozmawiały i słowa przez nich wypowiedziane powtarzają miesiącami.
Na zakończenie Pani Helena powiedziała do nas „Dziękuję Wam za to, że dzisiaj tutaj jest Polska”. W reakcji na tą wypowiedź bajkerzy spontanicznie wstali i zaczęli głośno klaskać. Następnie głośno i radośnie zaśpiewali: „Życzymy, życzymy”. Kiedy zaczęłam się rozglądać po kościele, zauważyłam głębokie wzruszenie na twarzach. Nigdy wcześniej nie widziałam tylu mężczyzn ze łzami w oczach.
Polacy usilnie prosili o kontakt z opiekunką rodzinnego domu dziecka w Bogdanowie, by już z kraju móc pomagać osieroconym dziewczynkom i chłopcom, Jednak tego typu akcje bardzo utrudniane są przez władze białoruskie, nawet za symboliczny datek wręczony obywatelowi Białorusi, przyjmującego dar mogą spotkać represje.
Rosjanie wycinają drzewa przy granicy z Polską. Powstają korytarze prowadzące na terytorium RP
Dodano: 09.09.2014 [19:20]
foto: cemcneal21 (freeimages.com)
Rosjanie prowadzą wycinkę drzew w obwodzie kaliningradzkim, m.in. na wysokości Gołdapi - dowiedziała się nieoficjalnie wtorkowa „Gazeta Polska Codziennie”. Powstają w ten sposób prostopadłe do granicy korytarze, mogące służyć celom wojskowym. Sprawą zainteresowały się polskie służby specjalne, gdyż takie działania ułatwiają rosyjskim wojskom dostęp do granicy z Polską.
Funkcjonariusze Agencji Wywiadu rozpytują przy granicy z obwodem kaliningradzkim, m.in. w nadleśnictwach, o drzewa, jakie po rosyjskiej stronie granicy wycinają Rosjanie - wynika z naszych informacji. Prostopadle do granicy mają powstawać szerokie korytarze leśne, których wcześniej nie było. Co to może oznaczać?
- Trudno to skomentować, bo za mało mamy informacji. Sama wycinka drzew jest wstępem do czegoś. Do czego – nie wiemy. Można wnioskować wszystko: to może być początek budowy drogi dojazdowej ułatwiającej przerzut wojsk w kierunku granicy polskiej, a może to tylko linia wysokiego napięcia.Dlatego trudno powiedzieć, czy może być to groźne, czy zupełnie neutralne. Niewątpliwie Polska powinna się tym interesować, jednak komentarze dramatyzujące są przedwczesne - komentuje w rozmowie z portalem niezalezna.pl dr Przemysław Żurawski vel Grajewski, politolog, specjalista w zakresie tematyki międzynarodowej.
Według naszych informacji wycinki drzew szczególnie intensywnie prowadzone są na wysokości Gołdapi.